sobota, 19 listopada 2011

Znak życia

Witajcie Dziewczyny
Ostatnio żyję w ciągłym biegu i nie mam czasu kompletnie na moje hobby, ani na wpisy na blogu.
W pracy na pełnych obrotach, w domu też, bo mimo, że teraz miałam kilka dni urlopu, to nie odpoczęłam z powodu remontu domu. Do tego od trzech tygodni z uporem nawiedza nasz dom wirus "srająco-rzygający" (przepraszam za wyrażenie) i wymęczył moje dzieci do cna. Mnie na szczęście ominęło, ale pielęgnowanie chorych członków rodziny też jest męczące. :-(
Za kilka dni mój Mąż wyjeżdża na 3 mce do pracy więc zostanę sama z chorymi dziećmi, rozgrzebanym remontem i bilansem w pracy. Masakra.
Wieczorami padam zmęczona na kanapę i  czytam książkę, na decou nie mam sił.
Moja Mama jest już w domu. Nie ma dializ, co oznacza, że nerka działa. Niestety jest bardzo spuchnięta i wyników też nie ma najlepszych więc nie jest tak idealnie jakbyśmy chcieli. Co dwa tygodnie jeździ do szpitala na kontrolę. Mam nadzieję, że z czasem wszystko się unormuje. 
A wracając do mnie to: co nas nie zabije, to nas wzmocni, więc myślę, że niebawem wróci mój wrodzony optymizm i energia do działania, a wtedy zasypię Was moimi pracami :-)
Pozdrawiam serdecznie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!